Blog byłej muzułmanki.

Witam na moim blogu.

środa, 16 lipca 2014

Witam ponownie.

Witam ponownie, widzę, że wciąż pojawiają się nowe komentarze, mimo, że mój blog nie jest już prowadzony. Doceniam bardzo owe komentarze, dziękuję także za zaproszenia i 'follows' na facebooku. To bardzo miłe, że wielu z Was, głównie kobiet, pisze do mnie, dzieli się swymi historiami, pyta o porady i wiele z tych osób otrzymuje pomoc z mojej strony. Niektóre komentarze przy poprzednich postach, w których przyznałam się, że odeszłam od islamu, są obraźliwe, ale nie zachowam się jak urażona dziewczynka, nie usunę ich. Niech będą. A teraz kilka wyjaśnień. Pierwsza sprawa, nie zmieniłam wiary pod wpływem żadnego muzułmanina. Decyzję podjęłam "samotnie", otaczając się co prawda wieloma znajomymi wyznającymi islam, a znałam ich jedynie poprzez internet. Islamem zainteresowałam się w Egipcie, później zaczęłam czytać na temat tej religii wiele książek i artykułów, zaczęłam jeździć do meczetu, pytać muzułmanów o to, co mnie interesowało, po wielu rozmowach oraz, przyznam, zachętach - bo każdy osobę niepewną zachęcić chce do swego - zostałam muzułmanką. Modliłam się, pościłam, nosiłam hijab, w międzyczasie zagłębiając się w islam coraz bardziej. Poznałam jego zalety oraz wady, które, jak dla mnie - przewyższały znacznie zalety. Przeszkadzały mi one, nie godziłam się z niektórymi założeniami oraz nakazami tej religii, jeśli chcecie wiedzieć jakimi - zapraszam do tego oraz tego wpisu. Stwierdziłam, iż nie potrafię odnaleźć się w religii. Uznałam, że islam nie jest odpowiedni dla Europejki, miłującej wolność. (nie mam tu na myśli palenia, picia alkoholu ani imprezowania, bo nigdy w życiu nie byłam pijana ani obecna na żadnej imprezie. Jestem z natury osobą skromną, cichą oraz aspołeczną.) Wydaje mi się także, że islam stworzony został dla mężczyzn i przez mężczyzn (nie obrażając oczywiście Was, szanowni czyletnicy-muzułmanie!). Druga sprawa, odchodząc od islamu, nie wyrzekłam się Boga. Nie wróciłam także do katolicyzmu. Wierzę w Boga, kocham go, modlę się do niego - własnymi słowami, proszę Go o pomoc i dziękuję mu za każdy uśmiech i każdy ból, jakie mi daje. Także, w Boga wierzę bardzo mocno i równie mocno darzę go miłością, nie należąc jednocześnie do żadnej z religii. Nie muszę spowiadać się w konfesjonale, nie muszę klepać nudnych różańców, by wierzyć, czynić dobro oraz być kochanym dzieckiem Bożym. Dla pragnących wiedzieć więcej - jestem empatyczną dziewczyną, która czerpie najwięcej przyjemności z pomagania innym ludziom oraz zwierzętom. Trzecia sprawa, nie jestem żadną, jak to określił pewien czytelnik w komentarzu "arabską dziwką" lub "arabskim lachociągiem" - moim pierwszym i jedynym partnerem jest obecny Polak - Mateusz, żadnemu arabowi nie "ciągnęłam lachy" ani nic podobnego. Kolejna rzecz, nie jestem "szczeniakiem", "niedojrzałą dziewczynką" (oraz inne określenia padające w komentarzach...) - uważam się za osobę, która,  mimo zaledwie dwudziestu lat oraz problemów zdrowotnych (zarówno fizycznych jak i psychicznych) jest osobą (może nie napiszę, że dojrzałą, bo dojrzałym psychicznie staje się pomiędzy 20 a 30 rokiem życia) ale - dorosłą, a co za tym idzie - świadomą odpowiedzialności oraz konsekwencji za swoje życiowe decyzje. Nie zabawiłam się religią, nie zakpiłam z islamu, nie był to żaden religijny "skok w bok" ani "próba" - jestem świadoma tego, że Bóg może się za to na mnie gniewać a nawet mnie solidnie ukarać, modlę się o wybaczenie każdej nocy. Jednak wiem, że Bóg sam pchnął mnie ku tej "próbie" - wszystko działo się według jego woli, a skoro odciągnął mnie od islamu, widocznie nie był on moją drogą. Z pewnością szatan mnie nie opętał ani nie wyrwał mnie z "objęć" nowej religii - gdyby tak było, zapewne byłabym teraz ćpunką, dziwką, pijaczką i imprezowiczką, podczas kiedy nie odczuwam, że moja decyzja źle wpłynęła na moje życie. Dalej mam dobre serce, staram się być lepsza, pomagam innym, modlę się, nie piję, nie palę, nie biorę narkotyków, umiem na siebie zarobić, nie ubieram się wyzywająco, wręcz przeciwnie - bardzo skromnie, przede mną studia, nie chodzę na imprezy, schudłam 30 kg, posiadam wspaniałego partnera oraz prawdziwych przyjaciół a moi rodzice są ze mnie dumni. Niesamowite, prawda? Przecież odeszłam od "jedynej prawdziwej religii", opętał mnie szatan, powinnam teraz być bardzo nieszczęśliwa, albo w ogóle już nie żyć i smażyć się w piekle... Ostatnia rzecz, jaką mam do napisania - uważam się za dobrego człowieka, co napisałam wcześniej a moje odejście od religii, w której się nie odnalazłam nie oznacza, że trzeba teraz mnie ukamienować, zbiczować, zastrzelić, spoliczkować, ani nie oznacza to, że pójdę do piekła lub Allah połamie mi nogi, żebra, wyskubie oczy i odetnie uszy.

Pozdrawiam i przypominam, że nadal możecie zapraszać mnie oraz 'followować' na facebooku.